Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy
Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego:
«Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim
domu».
Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę». Lecz
Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję
ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie». Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama.
Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło».
Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło».
***
Zacheusz był człowiekiem niskim i żeby zobaczyć Jezusa musiał się sporo
natrudzić. Tu nasuwa się pewne powiedzenie ,,Dla chcącego nic trudnego".
Mimo niesprzyjających warunków fizycznych, chęć zobaczenia Chrystusa
była tak mocna, że Zacheusz zrobił wszystko żeby Go zobaczyć. Ten
fragment dotyczy nas współczesnych. I to bardzo. Mamy Jezusa ,,na
wyciągnięcie ręki" ale często znajdujemy powód, aby Go nie zobaczyć. Żeby
dostrzec Boga musimy po prostu - chcieć. Niby proste - a jednak nie.
Drugą sprawą w zasadzie wynikającą z pierwszej jest to, że Jezus zawsze nas dostrzega i chce, żebyśmy byli jak najbliżej Niego, i to bez względu na to, kim jesteśmy. Tylko musimy chcieć Go spotkać.
Karol Bajorek - Rzeszów/Wilkowyja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz