piątek, 18 listopada 2011

Sięgając po Słowo Boże...


 Ewangelia wg św. Łukasza 19,45-48.  
Jezus wszedł do świątyni i zaczął wyrzucać sprzedających w niej.
Mówił do nich: «Napisane jest: Mój dom będzie domem modlitwy, a wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców». I nauczał codziennie w świątyni. Lecz arcykapłani i uczeni w Piśmie oraz przywódcy ludu czyhali na Jego życie. Tylko nie wiedzieli, co by mogli uczynić, cały lud bowiem słuchał Go z zapartym tchem.
 
*****

Czy możemy znaleźć lepsze, uniwersalne podsumowanie tego, jak jest traktowana świątynia? Czym się stała, będąc niegdyś miejscem modlitwy, spotkania z Chrystusem, adoracji? Czym być powinna – i czym się staje, gdy zamiast fałszywych wierzących i dewotów, którzy liczą na własną korzyść, przychodzą do niej ludzie, których wiara jest szczera i prawdziwa? I gdy ci wierzący spotykają się nierzadko z odrzuceniem, przynajmniej przez część społeczeństwa.

Pytanie, do kogo w szczególności skierowany jest ten fragment Ewangelii, należy zadać samemu sobie. Być może sami traktujemy kościół jako jedynie miejsce do odklepania Mszy św., być może jako miejsce, gdzie posłuchamy pięknego (oby ;) śpiewu organisty. Być może i proboszcz zbyt dużą wagę przywiązuje do stoiska z gazetami albo parafialnego kiosku. Być może skomercjalizowanie dotyczy i dewocjonaliów, a ich sprzedawcy wypaczają ich sens, myśląc tylko o własnym zysku.

Dopóki nie zatracamy zdolności wyrzeczenia się okazji do zarobienia pieniędzy, gdy ma to łamać nasze i cudze wartości, wszystko pozostaje w porządku. Problem pojawia się na wielu płaszczyznach, lecz opierając swą ufność w Bogu możemy wierzyć, że podejmie odpowiednie dla nas decyzje, które okażą się owocne w życiu wiecznym, a być może i doczesnym – w końcu własny majątek można przeznaczyć i na dobre cele, o ile pieniądz nie stanie się dla nas wartością nadrzędną.

                                                                                      Mikołaj z Krakowa


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz