Ewangelia wg św. Marka 1,29-39.
Po wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę, gorączka ją opuściła. A ona im usługiwała. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest.
Lecz On rzekł do nich: «Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem». I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.
****
Kiedy myślimy o Bogu i próbujemy Mu nadać przymioty ludzkie zwykle przychodzą nam dwa na myśl: Bóg jako sędzia sprawiedliwy, który za dobre wynagradza a za złe karze oraz Bóg jako Ojciec Miłosierny, który posłał na świat Swojego Syna, aby przez Swoją śmierć dał nam zbawienie. Ten właśnie aspekt Boskości ukazują nam Ewangelie za pomocą różnych opisów uzdrowień, wyrzuceń złych duchów itp.
Jezus przychodzi do każdego z nas (nieważne czy jesteśmy bogaci czy biedni, z gór czy z Pomorza) ze swoim lekiem na trudy ziemskiego życia. Dla Niego nie ma żadnej choroby nie do wyleczenia, żadnego problemu nie do rozwiązania. I tak, jak kiedyś przyszedł do domu św. Piotra i innych Galilejczyków, tak teraz przychodzi do nas pod postacią chleba i wina podczas każdej Eucharystii.
Czy my jednak z tego daru korzystamy? Czy potrafimy zaprosić Jezusa do naszego mieszkania, spotkać się z Nim na modlitwie?
Jesteśmy pokoleniem ludzi zajętych, cały czas spędzamy w pracy, w domu, w szkole i nie zawsze możemy go poświecić Bogu. Nasza modlitwa staje się mechaniczna i sztuczna, a z czasem przeradza się w koncert życzeń: „Chcę dostać 5 z matmy”, „Spraw, żeby on złamał sobie kostkę”, „Niech wygram w tym konkursie” itp. Coraz bardziej zatracamy prawdziwy sens modlitwy, zaczynamy z czasem traktować Boga przedmiotowo, chcemy, żeby był On tylko dla nas, spełniał tylko nasze prośby, a przecież Jezus mówi: „Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem”
Warto sobie zadać dwa pytania: Kim jest dla mnie Bóg i czego tak naprawdę od Niego oczekuję, bo jeśli jest On dla nas tylko „maszyną do spełniania życzeń” to cała nasza wiara traci sens, bo zaczynamy się skupiać na tym co przemija, a zapominamy o tym, co jest wieczne.
Na koniec pragnę zostawić Was z jeszcze jednym pytaniem: Czy potrafię się dzielić Bogiem i Dobrą Nowiną z ludźmi; jak często to robię?
Krzysztof Bojarski - Bolszewo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz