wtorek, 17 lipca 2012

Kościół naszym domem - refleksja Tomka



Nie ze swojego daję

Od kiedy pamiętam Kościół był dla mnie wyjątkowym „miejscem”. W nim wzrastałem i dojrzewałem, w nim spotykałem wspaniałych ludzi i przyjaciół. On wreszcie pokazywał mi jak żyć, żeby być dobrym człowiekiem. Przede wszystkim jednak Kościół zawsze dla mnie był i jest miejscem, gdzie spotykam i doświadczam Jezusa.

za: archidiecezja.pl
Ta obecność Boga w Kościele była dla mnie wyczuwalna od wczesnej młodości. Nauczyli mnie tego Rodzice, którzy pierwsi pozwolili mi doświadczyć miłości: najpierw w domu rodzinnym, a potem w Kościele. To właśnie Mama i Tata stworzyli rodzinny dom, w którym wzajemnie się kochaliśmy i troszczyliśmy się o siebie nawzajem. Od maleńkości pokazywali mi i siostrze, że źródłem tej miłości jest Bóg.

Ponieważ siostra jest o rok starsza, razem z nią przygotowywałem się do Pierwszej Komunii św., a następnie przystąpiłem do niej, będąc w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Od razu też zostałem ministrantem. Czemu…? Nie wiem. Tak chciał PAN, bo to przecież On wzbudził we mnie takie pragnienie. Rodzice uświadamiali mi, że jest to bardzo odpowiedzialne zadanie i gdy się zdecyduję muszę – jak powiedzieli – wytrwać w tym postanowieniu przynajmniej do końca szkoły podstawowej. Bóg jednak tak mnie zachwycił posługą przy swoim ołtarzu, że pozwolił mi pełnić tą posługę przez kolejne lata. W tym roku minęło już 26 lat, od kiedy wstąpiłem w szeregi ministranckie. Przez całe lata posługi poznałem wspaniałych kolegów, z których kilku nadal jest moimi przyjaciółmi. Razem służyliśmy przy ołtarzu, razem się formowaliśmy na cotygodniowych spotkaniach, razem jeździliśmy w góry, graliśmy w piłkę i w ping-ponga. Wszystko było razem: jak w rodzinie, jak w dobrym domu.

Potem w mojej parafii w Krakowie na Azorach wstąpiłem do wspólnoty Oazowej. Ruch Światło-Życie, który jest częścią Kościoła, pozwolił mi nadal zachwycać się liturgią, ale i poznawać wielkość i miłość Boga. Przygoda z Ruchem, która trwa nieprzerwanie aż do tej pory, pozwoliła mi i nadal pozwala dojrzewać w wierze, poznawać Kościół i starać się coraz bardziej świadomie naśladować Jezusa. Kościół, poprzez różne wspólnoty, w których byłem i jestem, poprzez ludzi, których w nim na co dzień spotykam, troszczy się o mnie i pozwala mi prawdziwie dojrzewać. Pełni więc tą samą funkcję, co zdrowa i kochająca się rodzina.

Kościół na przełomie kolejnych lat uczył mnie, co to znaczy świętość. Mam świadomość, że tak często do niej nie dorastam. Noszę jednak w sobie pragnienie – wielkie pragnienie bycia świętym, a więc wiernym naśladowcą naszego PANA. To podobieństwo do Mistrza przejawiać się musi w odpowiedzialności za życie wieczne, ale i życie tu na ziemi: nie tylko moje, ale też innych ludzi, których Bóg stawia na mojej drodze życia.

W tym trwaniu w Kościele Bóg pozwolił mi zobaczyć, jaki On jest niesamowity i jak bardzo kocha każdego człowieka. To zadanie miłości bliźniego przekazał też mnie. Nieraz widząc biednego, czy potrzebującego zastanawiam się jak mu pomóc; nieraz słysząc oszczerstwa mówione pod adresem Kościoła wiem, że muszę stanąć w jego obronie. Mam jednak wciąż świadomość, że nie ze swojego daję, ale ta odwaga, ta wrażliwość pochodzą od dobrego Boga. On stawia na drodze mojego życia ludzi: kapłanów (m.in. w osobie mojego stałego Spowiednika), osoby konsekrowane i świeckich, którzy uczą mnie: nie tylko swoim słowem, ale także życiem, że Kościół, jest moją rodziną, kochającą rodziną. A więc, pomimo, że nieraz są w nim problemy, że nieraz coś mi się nie podoba, nie uciekam od niego, tylko z miłością chcę w nim być. Bo go kocham.

Tomasz Grabowski
lat 34


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz