Nie ze swojego daję
Od kiedy pamiętam Kościół był dla
mnie wyjątkowym „miejscem”. W nim wzrastałem i dojrzewałem, w nim spotykałem
wspaniałych ludzi i przyjaciół. On wreszcie pokazywał mi jak żyć, żeby być
dobrym człowiekiem. Przede wszystkim jednak Kościół zawsze dla mnie był i jest
miejscem, gdzie spotykam i doświadczam Jezusa.
za: archidiecezja.pl |
Ponieważ siostra jest o rok
starsza, razem z nią przygotowywałem się do Pierwszej Komunii św., a następnie
przystąpiłem do niej, będąc w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Od razu też
zostałem ministrantem. Czemu…? Nie wiem. Tak chciał PAN, bo to przecież On
wzbudził we mnie takie pragnienie. Rodzice uświadamiali mi, że jest to bardzo
odpowiedzialne zadanie i gdy się zdecyduję muszę – jak powiedzieli – wytrwać w
tym postanowieniu przynajmniej do końca szkoły podstawowej. Bóg jednak tak mnie
zachwycił posługą przy swoim ołtarzu, że pozwolił mi pełnić tą posługę przez
kolejne lata. W tym roku minęło już 26 lat, od kiedy wstąpiłem w szeregi
ministranckie. Przez całe lata posługi poznałem wspaniałych kolegów, z których
kilku nadal jest moimi przyjaciółmi. Razem służyliśmy przy ołtarzu, razem się
formowaliśmy na cotygodniowych spotkaniach, razem jeździliśmy w góry, graliśmy
w piłkę i w ping-ponga. Wszystko było razem: jak w rodzinie, jak w dobrym domu.
Potem w mojej parafii w Krakowie
na Azorach wstąpiłem do wspólnoty Oazowej. Ruch Światło-Życie, który jest
częścią Kościoła, pozwolił mi nadal zachwycać się liturgią, ale i poznawać
wielkość i miłość Boga. Przygoda z Ruchem, która trwa nieprzerwanie aż do tej
pory, pozwoliła mi i nadal pozwala dojrzewać w wierze, poznawać Kościół i
starać się coraz bardziej świadomie naśladować Jezusa. Kościół, poprzez różne
wspólnoty, w których byłem i jestem, poprzez ludzi, których w nim na co dzień
spotykam, troszczy się o mnie i pozwala mi prawdziwie dojrzewać. Pełni więc tą
samą funkcję, co zdrowa i kochająca się rodzina.
Kościół na przełomie kolejnych
lat uczył mnie, co to znaczy świętość. Mam świadomość, że tak często do niej
nie dorastam. Noszę jednak w sobie pragnienie – wielkie pragnienie bycia
świętym, a więc wiernym naśladowcą naszego PANA. To podobieństwo do Mistrza
przejawiać się musi w odpowiedzialności za życie wieczne, ale i życie tu na
ziemi: nie tylko moje, ale też innych ludzi, których Bóg stawia na mojej drodze
życia.
W tym trwaniu w Kościele Bóg
pozwolił mi zobaczyć, jaki On jest niesamowity i jak bardzo kocha każdego
człowieka. To zadanie miłości bliźniego przekazał też mnie. Nieraz widząc
biednego, czy potrzebującego zastanawiam się jak mu pomóc; nieraz słysząc
oszczerstwa mówione pod adresem Kościoła wiem, że muszę stanąć w jego obronie.
Mam jednak wciąż świadomość, że nie ze swojego daję, ale ta odwaga, ta
wrażliwość pochodzą od dobrego Boga. On stawia na drodze mojego życia ludzi:
kapłanów (m.in. w osobie mojego stałego Spowiednika), osoby konsekrowane i
świeckich, którzy uczą mnie: nie tylko swoim słowem, ale także życiem, że
Kościół, jest moją rodziną, kochającą rodziną. A więc, pomimo, że nieraz są w
nim problemy, że nieraz coś mi się nie podoba, nie uciekam od niego, tylko z
miłością chcę w nim być. Bo go kocham.
Tomasz Grabowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz