W
Nazarecie w synagodze, po czytaniu z proroctwa Izajasza, Jezus
powiedział: «Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli». A
wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które
płynęły z ust Jego. I mówili: «Czy nie jest to syn Józefa?» Wtedy
rzekł do nich: «Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: Lekarzu, ulecz
samego siebie; dokonajże i tu w swojej ojczyźnie tego, co wydarzyło się,
jak słyszeliśmy, w Kafarnaum».
I
dodał: «Zaprawdę, powiadam wam: żaden prorok nie jest mile widziany w
swojej ojczyźnie. Naprawdę,
mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo
pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki
głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został
posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych
było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został
oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman».
Na
te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali Go z miejsca,
wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich
miasto było zbudowane, aby Go strącić. On jednak przeszedłszy pośród
nich oddalił się.
***
Po wczorajszym spotkaniu z Symeonem i Anną w świątyni jerozolimskiej
dziś znajdujemy się już w Nazarecie, do którego przybywa Jezus.
Przybywa, aby i także swoim sąsiadom, krewnym przynieść Dobrą Nowinę i
obwieścić „rok łaski od Pana”.
Co jednak robią tamtejsi Żydzi? Nie chcą zobaczyć w Jezusie prawdziwego Boga i Go odrzucają – a nawet chcą Go zabić. Sam Mistrz bowiem powiedział: „Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej Ojczyźnie”.
Co zatem kierowało nimi, gdy wzburzyli się przeciwko Jezusowi? Na pewno to, że zaczął On czynić cuda u innych, a tymczasem nazaretańscy Żydzi chcieli mieć Jezusa dla siebie, chcieli, żeby to właśnie im przywracał wzrok, leczył słuch, wskrzeszał zmarłych. Drugim, i myślę, że ważniejszym powodem, było przywołanie wdowy z Sarepty i Syryjczyka Naamana – pogan, ludzi poniżanych. A tymczasem Jezus stawia ich na równi z narodem Izraelskim – co na pewno zdenerwowało Żydów.
Teraz czas na nas: co kieruje nami, gdy buntujemy się przeciwko Jezusowi? Chęć panowania nad wszystkim samemu? Nieufność człowieka wobec wielkości niewidzialnego Boga? A może lęk przed tym, że Bóg poprowadzi nas tam, gdzie nie chcemy?
A pomimo tego Bóg czeka ze swoją odwieczną miłością. Czeka dziś, będzie czekał także jutro. Czy ją przyjmiesz?
Mateusz Kozioł - Kraków
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz