czwartek, 25 kwietnia 2013

Środa, 24.04.2013.


Ewangelia wg św. Jana 12,44-50.
Jezus tak wołał: «Ten, kto we Mnie wierzy, wierzy nie we Mnie, lecz w Tego, który Mnie posłał. A kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał. Ja przyszedłem na świat jako światło, aby każdy, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności. A jeżeli ktoś posłyszy słowa moje, ale ich nie zachowa, to Ja go nie sądzę. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat sądzić, ale aby świat zbawić.
Kto gardzi Mną i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które powiedziałem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym. Nie mówiłem bowiem sam od siebie, ale Ten, który Mnie posłał, Ojciec, On Mi nakazał, co mam powiedzieć i oznajmić. A wiem, że przykazanie Jego jest życiem wiecznym. To, co mówię, mówię tak, jak Mi Ojciec powiedział».
*** 


W tym roku mam na uczelni obowiązkowe zajęcia z prawa prasowego i autorskiego. Analizujemy dziesiątki różnych spraw: o znieważenie, pogwałcenie dóbr osobistych, bezprawne wykorzystanie wizerunku itp. Schemat w każdym przypadku jest podobny: dziennikarz tworzy materiał prasowy, materiał godzi w czyjąś osobę, która składa pozew do sądu. A sąd, jak to w jurysdykcji bywa, coś zrobić musi. Może wydać wyrok, oddalić wniosek, przekazać do ponownego rozpatrzenia. Może się pomylić, może zawyrokować poprawnie. W końcu, sędzia też człowiek… 

No chyba, że mówimy o Bogu.  Tu o pomyłce nie może być mowy. Bo choć Jezus niewątpliwie człowiekiem był, Jego „sędziowanie” – a dokładniej „sędziowanie” Jego Taty - należy rozpatrywać raczej w ramach eschatologicznych. Oczywiście można by hipotetycznie ubrać Jezusa w togę, posadzić na sali rozpraw i wyposażyć w fikuśny młoteczek. Mija się to jednak z celem. „Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat sądzić, ale by świat zbawić” – mówi. Każdy z nas musi wydać wyrok na podstawie swojego życia. Dostaliśmy od Boga ogromny kredyt zaufania. Dostaliśmy życie bez grzechu – białą kartkę do zapisania. Od tego w jaki ją zapiszemy, zależy nasza przyszłość. Trochę jak na maturze. Uczysz się, doskonalisz, piszesz dobrze egzamin i dostajesz na wymarzone studiach. Różnica polega na tym, że w sprawach boskich chodzi o coś ważniejszego  niż dobre studia – chodzi o ZBAWIENIE. Pracę maturalną ocenia też omylna komisja egzaminacyjna, sprawę w sądzie rozstrzyga sąd, a kartką naszego życia – naszą ziemską rozprawą – zajmuje się nieomylny Bóg. Przed nim nie ma tajemnic, nie można posłużyć się ściągą, fałszywymi zeznaniami. Trzeba wyłożyć karty na stół…

Jakub Jamrozek - Rzeszów/ Warszawa 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz