Ewangelia wg św. Mateusza 18,1-5.10.
Uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: «Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?» On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.
Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje. Strzeżcie
się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam:
Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który
jest w niebie».
***
Zawsze,
gdy czytam ten fragment Ewangelii, mam przed oczyma obraz dwunastu
apostołów stojących przed obliczem Jezusa. Na pewno się bali, na pewno
mieli wątpliwości w swoich głowach, byli przecież słabymi ludźmi.
Świętym nie jest się od urodzenia, zobaczmy kogo powołał Jezus Chrystus.
Mamy tam rybaka, który okazał się wielkim tchórzem, gdy zapierał się
swojego Mistrza. Mamy Jakuba i Jana, którzy byli też zwani synami gromu
ze względu na ich porywczy charakter. Mamy Tomasza - niedowiarka i
Mateusza - celnika, aż wreszcie Judasza - zdrajcę. Takich ludzi Jezus
powołał wtedy, i takich niedoskonałych i słabych powołuje do dzisiaj.
Jednak mimo ludzkiej słabości, jest wciąż nadzieja, bowiem kto odpowiada
na powołanie nigdy nie zostaje sam. Apostołowie otrzymali władzę nad
duchami nieczystymi, leczyli choroby i wszelkie słabości. Dziś również
Jezus nie zostawia powołanych samym sobie. Jeśli boisz się o to, czy
dasz radę odpowiedzieć na Boże wezwanie, zaufaj Bogu, On sam się
troszczy i udziela potrzebnych łask. Módlmy się, aby nigdy nie brakowało
tych, którzy pójdą pracować w winnicy Pańskiej, bo „żniwo wprawdzie
wielkie, ale robotników mało”.
Zanim jednak rozpocznę pracę w winnicy Pańskiej, muszę stać się jak dziecko. Inaczej nie wejdę do Królestwa. A życiu przecież o to właśnie chodzi.
Maciej Lewczuk - Warszawa/ Mokotów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz