Po
wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i
Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej.
On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę. Gorączka ją opuściła i
usługiwała im. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego
wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił
wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie
pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest.
Nad
ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne,
i tam się modlił. Pospieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli,
powiedzieli Mu: «Wszyscy Cię szukają». Lecz On rzekł do nich: «Pójdźmy gdzie
indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to
wyszedłem». I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając
złe duchy.
Czytając ten tekst, zwróciłem uwagę na jedno niepozorne
stwierdzenie: ,,Z nastaniem wieczora, gdy
słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych."
Można by się zastanowić, dlaczego wieczorem? Dlaczego gdy słońce już zaszło?
Czyżby chodziło tutaj o ludzkie lęki? O to, że bali się przyjść do Jezusa za
dnia, żeby ich nikt nie zobaczył, nie wyśmiał, nie pokazywał palcami?
Czyżby zadziałał tutaj syndrom strusia?
Nie zdziwiłbym się, gdyby tak właśnie było. Takie obawy są
przecież bardzo
ludzkie. Pomyśl - czy
Ty jako ministrant, jako lektor - nie masz czasem takich obaw? Czy nie zastanawiasz
się nad tym, co o Twoim staniu przy ołtarzu powiedzą inni, co sobie pomyślą,
jak zareagują?
Pamiętaj, że nie jest ważne to, co mówią o nas inni. Ludzkiego
gadania nie musimy się obawiać. A zresztą, mocno wierzę w to, że wielu z Twoich
kolegów patrzy na Ciebie i ... zazdrości Ci. Zazdrości Ci Twojej wiary i odwagi
w jej wyznawaniu.
Jacek Wronka - Łowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz