Długo zastanawiałem się od czego zacząć moje rozmyślania na powyższy temat. Nie wiedziałem, z której strony się do tego zabrać, więc postanowiłem
zaufać powiedzeniu „jeśli nie wiesz od czego zacząć – zacznij od początku”. I
tak też uczynię…
Dla mnie początkiem, w którym zacząłem sobie uświadamiać to, że Kościół jest moim domem, była lekcja
religii jeszcze w szkole podstawowej, podczas której katechetka starała się
wyjaśnić nam dzieciom, czym jest Kościół. Narysowała na tablicy z prawej
strony grupkę ludzików, a pod nimi nakreśliła dużą literę „K”. Z lewej strony
natomiast, za pomocą paru kresek i krzyżyka, narysowała świątynię, podpisując
ją literką „k”. Po chwili zapytała nas, po której stronie naszym zdaniem
znajduje się kościół. Oczywiście niemal cała
klasa (no, może oprócz paru bystrzachów) odpowiedziała, że tam, po
lewej. Okazało się, że rację mieliśmy wszyscy, istniała jednak jedna,
niewielka, różnica.
![]() | |||
za http://www.archidiecezja.warszawa.pl |
I właśnie w ten, jakże prosty i obrazowy sposób, dowiedziałem się, czym tak naprawdę jest Kościół. Ten przez duże „K”. Kościół jako wspólnota ludzi, nie jako sam budynek. Kościół jako prawdziwy duchowy dom, otwarty na każdego człowieka, dający poczucie przynależności, zrozumienia, akceptacji i bezpieczeństwa. I o tej lekcji pamiętam do dzisiaj.
Zapamiętałem z niej jednak jeszcze coś. To, że
kościół, jako miejsce wybudowane, by wielbić w nim Boga i oddawać mu cześć,
jest równie ważny co wspomniana wyżej wspólnota ludzi. To tutaj przecież owa
wspólnota powstaje. W tym właśnie miejscu mamy możliwość gromadzenia się i
wspólnej modlitwy, to tutaj, podczas każdej Mszy św. jesteśmy świadkami cudu przemienienia
chleba w Ciało i wina w Krew naszego Pana Jezusa Chrystusa. To przecież tu
przyjęliśmy i przyjmujemy Sakramenty św. przybliżające nas do Boga.
Wydaje się jednak, że oba te pojęcia, mimo subtelnej
różnicy w rozumieniu i odbiorze, tak naprawdę stanowią nierozerwalną i
integralną całość. Jedno nie może istnieć bez drugiego i drugie dopełnia to
pierwsze. Myślę, że ważne jest to, byśmy zdali sobie sprawę z faktu, w jak pięknym dziele
możemy uczestniczyć i czego jesteśmy częścią. I z tego, że razem tworzymy prawdziwy, żywy
Dom. Powinniśmy nauczyć się doceniać ten fakt.
Dla mnie
osobiście Kościół, oprócz tych dwóch podanych wcześniej znaczeń, ma jeszcze
jedno szczególne - nazywam go oazą skupienia. Dlaczego? Ponieważ nigdzie nie
jestem w stanie tak bardzo się wyciszyć i skupić myśli jak właśnie w świątyni.
Wchodząc do niej prosto z zatłoczonego, hałaśliwego i niesamowicie męczącego
miasta, czuję jakbym wchodził do innego świata. Ta cisza, ten klimat, ten spokój…
I pomyśleć, że tak niewiele wystarczy, aby choć na chwilę „odłączyć” się od tego
wszechogarniającego zgiełku. A jeśli dodać do tego świadomość, że właśnie
znajdujesz się w domu swojego Pana, który zawsze cię wysłucha i przygarnie do
siebie, który oddał za ciebie swoje życie i który kocha cię najbardziej na
świecie, miłością najczystszą i
bezgraniczną… uwierzcie mi, nic tak nie dodaje sił, jak tych parę chwil
spędzonych w Domu Bożym. Prawdziwym Domu przez duże „D”.
Piotr Wołcerz - Kraków
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz