W
czasie ostatniej wieczerzy Jezus podniósłszy oczy ku niebu, rzekł:
«Ojcze, nadeszła godzina. Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią
otoczył i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś. A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa. Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania. A teraz Ty, Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej, zanim świat powstał. Objawiłem imię Twoje ludziom, których Mi dałeś ze świata. Twoimi byli i Ty Mi ich dałeś, a oni zachowali słowo Twoje. Teraz poznali, że wszystko, cokolwiek Mi dałeś, pochodzi od Ciebie. Słowa
bowiem, które Mi powierzyłeś, im przekazałem, a oni je przyjęli i
prawdziwie poznali, że od Ciebie wyszedłem, oraz uwierzyli, żeś Ty Mnie
posłał. Ja za nimi proszę, nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoimi. Wszystko bowiem moje jest Twoje, a Twoje jest moje, i w nich zostałem otoczony chwałą. Już
nie jestem na świecie, ale oni są jeszcze na świecie, a Ja idę do
Ciebie. Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby
tak jak My stanowili jedno.
***
,,Wszystko bowiem moje jest Twoje, a Twoje jest moje, i w nich zostałem otoczony chwałą. Już nie
jestem na świecie, ale oni są na świecie, a Ja idę do Ciebie” – tak modli się
Jezus, polecając Bogu wszystkich ludzi. Zastanawia mnie ostatnie wyrażenie z tego
fragmentu. ,,Ja idę do Ciebie.” Jezus
dobrze znał cel swojego życia, swojej misji, powołania.
Czy ja wiem, gdzie idę? Czy mogę powiedzieć, że też ,,idę do
Ciebie.” Hmm, pewnie bez żadnego wahania każdy z nas powie, że tak (fakt, że
czytamy te słowa i odwiedzamy tego bloga też coś mówi). Ale chyba warto się
zastanowić, jaką drogą idziemy do Boga. Może idziemy gdzieś na około. Gdzieś
przez manowce, zaułki, krzaki. Może idziemy przez wertepy i gąszcze, czasem się
zniechęcając i rezygnując z dalszej drogi. A może pędzimy w stronę Boga
autostradą, szybko, bezmyślnie, bez wysiłku. A może w ogóle już nie idę w
stronę Boga? Może już dawno się poddałem i zapomniałem o tym, że kto stoi w
miejscu, ten tak naprawdę się cofa. Do której z tych grup można by mnie
zaliczyć?
Emil Wiśniewski – Warszawa/ Bemowo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz