Gdy
Jezus mówił, pewien zwierzchnik synagogi przyszedł do Niego i, oddając
pokłon, prosił: «Panie, moja córka dopiero co skonała, lecz przyjdź i
włóż na nią rękę, a żyć będzie». Jezus wstał i wraz z uczniami poszedł za nim. Wtem jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. Bo sobie mówiła: Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa. Jezus obrócił się, i widząc ją, rzekł: «Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła». I od tej chwili kobieta była zdrowa. Gdy Jezus przyszedł do domu zwierzchnika i zobaczył fletnistów oraz tłum zgiełkliwy, rzekł: «Usuńcie się, bo dziewczynka nie umarła, tylko śpi». A oni wyśmiewali Go. Skoro jednak usunięto tłum, wszedł i ujął ją za rękę, a dziewczynka wstała. Wieść o tym rozeszła się po całej tamtejszej okolicy.
***
Wiara
kobiety mnie zawstydza. I to nie tylko, że właśnie u Jezusa szuka
ratunku, wierząc, że On może ją uzdrowić, ale jeszcze bardziej dlatego,
że mimo upływu dwunastu lat nadal nie straciła wiary w uzdrowienie.
Chyba nie pogodziła się jeszcze ze swoją chorobą i właśnie dzięki temu
nadal szukała pomocy.
To,
co działo się w jej sercu na zawsze pozostało tylko jej tajemnicą. Jej i
Jezusa. Ale historia tej kobiety uczy nas czegoś mądrego. Ona pokazuje
nam, jak nie godzić się na to, co nas zniewala. Kobieta ta uczy, jak się
nie poddawać, jak walczyć o siebie. To nie jest łatwe. Szczególnie
wtedy, gdy przychodzi nam zmagać się z jakąś słabością dłuższy czas.
Dlatego warto wpatrywać się w tę kobietę i warto wsłuchiwać się w to, co
ona mówi. Warto, bo ona nam pokazuje, że tak naprawdę to wiara
uzdrawia.
Mateusz Piskorz - Sandomierz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz