Ewangelia wg św. Marka 6,53-56.
Gdy Jezus i uczniowie Jego się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret i przybili do brzegu. Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go poznano. Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych, tam gdzie, jak słyszeli, przebywa. I
gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy osad, kładli chorych na
otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza
mogli się dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali
zdrowie.
***
Czytając ten fragment myślę, że
jest to jakaś metafora, podwójny sens. Nie chodzi tu dosłownie o chorobę,
złamaną rękę czy katar. Myślę, że chodzi tu o chorobę duszy czyli o grzech. Parafrazując rzymskiego poetę który mówi „Mens sana in corpore sano„ - ,,w zdrowym ciele
zdrowy duch", załóżmy inną sytuacje. Taką,
gdzie osoba ma chorobę ducha, duszy i zadajmy sobie pytanie czy będzie zdrowe
ciało? Nie sądzę. Tak myślę że nie będziemy mieli ochoty do działania, ciągle
zmęczeni, brak uśmiechu na twarzy.
Na szczęście mamy lekarza, który
cytując Psalm 103,3 „Odpuszcza wszystkie twoje winy, On leczy wszystkie twe choroby." Gdy czujemy się źle, idziemy do lekarza. Gdy mam jakiś grzech, powinniśmy iść do sakramentu spowiedzi,
który nas uzdrowi, abyśmy mogli być radośni.
I na koniec jeszcze jeden
przykład nie z własnego doświadczenia, ale pewnie dużo osób słyszało o babci czy
dziadku, którzy pomimo swojej choroby i fizycznego bólu odchodzili z uśmiechem
na twarzy, bo byli pojednani z Bogiem. „Jeśli
Bóg jest na pierwszym miejscu to wszystko jest n swoim miejscu.”
Paweł Kniaź - Kraków
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz