środa, 19 lutego 2014

Poniedziałek, 10 lutego 2014


Ewangelia wg św. Marka 6,53-56.

Gdy Jezus i uczniowie Jego się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret i przybili do brzegu. Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go poznano. Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych, tam gdzie, jak słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie.


***

Czytając ten fragment myślę, że jest to jakaś metafora, podwójny sens. Nie chodzi tu dosłownie o chorobę, złamaną rękę czy katar. Myślę, że chodzi tu o chorobę duszy czyli o grzech. Parafrazując rzymskiego poetę który mówi „Mens sana in corpore sano„  - ,,w zdrowym ciele zdrowy duch", załóżmy inną sytuacje. Taką, gdzie osoba ma chorobę ducha, duszy i zadajmy sobie pytanie czy będzie zdrowe ciało? Nie sądzę. Tak myślę że nie będziemy mieli ochoty do działania, ciągle zmęczeni, brak uśmiechu na twarzy. 


Na szczęście mamy lekarza, który cytując Psalm 103,3 Odpuszcza wszystkie twoje winy, On leczy wszystkie twe choroby." Gdy czujemy się źle, idziemy do lekarza. Gdy mam jakiś grzech, powinniśmy iść do sakramentu spowiedzi, który nas uzdrowi, abyśmy mogli być radośni. 

I na koniec jeszcze jeden przykład nie z własnego doświadczenia, ale pewnie dużo osób słyszało o babci czy dziadku, którzy pomimo swojej choroby i fizycznego bólu odchodzili z uśmiechem na twarzy, bo byli pojednani z Bogiem. „Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu to wszystko jest n swoim miejscu.”



 Paweł Kniaź - Kraków

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz