piątek, 7 lutego 2014

Środa, 5 lutego 2014

Ewangelia wg św. Marka 6,1-6.

Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: «Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce!
 
Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?» I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony». I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.

***

W danym fragmencie można dojrzeć brak czerpania radości z Jezusa Chrystusa. Ludność w Jego rodzinnych stronach nie wierzyła w Niego. Owa sytuacja jest analogiczna do postaw ludzi w dzisiejszych czasach. Niekiedy rodzice mówią dziecku, żeby nie szło na studia, ponieważ z wyższym wykształceniem i tak nie znajdą pracy dobrze płatnej. Po prostu nie chcą uwierzyć w to, że mogą mieć inne życie niż oni. Zawsze osoba, która się wysuwa z społeczności jest źle spostrzegana. 

Człowiek, który odrywa się od stereotypów przyjętych przez daną grupę ludzi jest nierozumiany przez nich i uważają go za odmieńca. Jezus udowodnił swoją moc poprzez uzdrowienie chorych tak jak dziecko, które po studiach dostało lepszą pracę. Jezus chciał nam przekazać, że czasami musimy być elastyczni względem przyjętych norm i nie gardzić innymi tylko dlatego, że są inni z charakteru, wyglądu, zachowania itd.

Norbert Bartkowiak  - Leszno

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz