piątek, 7 lutego 2014

Wtorek, 4 lutego 2014

Ewangelia wg św. Marka 5,21-43.

Gdy Jezus przeprawił się z powrotem w łodzi na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: «Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła». Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd Go ściskali.
A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie, więc przyszła od tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: «Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa».
 
Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości. A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: «Kto się dotknął mojego płaszcza?» Odpowiedzieli Mu uczniowie: «Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto się Mnie dotknął». On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła.

Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości». Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: «Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?» 

Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: «Nie bój się, wierz tylko». I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego. Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu i głośnego zawodzenia, wszedł i rzekł do nich: «Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi». I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: «Talitha kum», to znaczy: "Dziewczynko, mówię ci, wstań". Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść.


***

Jair - przełożony synagogi - pełen ufności w moc Jezusa prosi Go, aby uratował jego córkę. Tymczasem droga do domu Jaira wydłuża się przez spotkanie z chorą od 12 lat kobietą. Na pewno po ludzku powoduje to zdenerwowanie przełożonego synagogi, któremu to zależy na czasie: wszak jego córka jest umierająca. 

Ja jednak chciałbym bliżej przyjrzeć postawie chorej kobiety. Jak wielka musiała być jej wiara w to, że Jezus może ją uzdrowić i jak wielka musiała być jej odwaga, skoro zdobyła się na to, by dotknąć płaszcza Mistrza. Mogę przypuszczać, że dla owej kobiety ta droga odzyskania zdrowia wydawała się być ostatnią deską ratunku, bo jestem pewien, że po 12 latach odwiedzania wszystkich możliwych lekarzy po prostu nie miała już ona więcej siły i dlatego postanowiła zaufać Jezusowi. Sam Jezus wydaje się być całą sytuacją zaskoczony i dlatego usilnie próbuje znaleźć osobę, która się Go dotknęła. Gdy poznaje ową kobietę, w żaden sposób nie karci jej, ale z miłością mówi jej: "Idź w pokoju i bądź uzdrowiona". 

Jak czytamy dalej, Jezus wskrzesza także córkę Jaira mimo tego, że ludzie wyśmiali Go, gdy powiedział, że "dziewczynka tylko śpi". Mistrz z Nazaretu dokonuje dwóch kolejnych cudów, które jednak nie dokonałyby się bez wiary tych, którym potrzebna jest pomoc. A jak jest w moim życiu? Czy ufam Jezusowi? Czy potrafię całkowicie oddać Mu swoje życie, aby dokonywał w nim cudów? "Nie bój się, wierz tylko!" 

Mateusz Kozioł - Kraków

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz